Czebaczek amurski to mała ryba, która jest inwazyjnym gatunkiem obcym. Ktoś ją wpuścił do stawów w użytku przy osiedlu Tysiąclecia. W skomplikowany proces jej usunięcia zaangażowani są naukowcy z Uniwersytetu Przyrodniczego. Wandal, który się tego dopuścił może zapłacić nawet do miliona złotych kary.
Czebaczka prawdopodobnie wpuścił tutaj wędkarz razem z linami, karpiami i karasiami, w sumie z ponad dziesięcioma kilogramami ryb. – Największym problemem jest ta mała rybka, bo to inwazyjny gatunek w całej Europie. Powoduje szkody gospodarcze, przyrodnicze, ale też społeczne. Stawy w użytku przez ich wystąpienie straciły swoje walory estetyczne. – mówił nad dr Mikołaj Kaczmarski, herpetolog z Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu.
Z kilku dorosłych czebaczków w kilka miesięcy rozmnożyło się kilka tysięcy kolejnych ryb i zjadły kijanki traszki zwyczajnej, płaza chronionego, którego w tym roku na tym terenie występuje tylko kilkanaście sztuk. Zgodę na odłów czebaczka wydała rada miasta i musiały się znaleźć na te działania naprawcze fundusze. W końcu się udało. – Wybraliśmy wodę z obu zbiorników. Teraz chcemy, aby zbiornik przymarzł, co da pewność, że populacja czebaczka nie powróci. – mówi herpetolog.
Woda w stawach ponownie ma się pojawić wiosną. – Istnieje tutaj system napuszczania wody z pobliskiej szkoły. Ta retencja pozwoli na to, aby ta woda została w stawie stopniowo uzupełniania. Mamy nadzieję, że uda się wiosną napełnić 30-40 cm wody, co powinno wystarczyć płazom do rozrodu – mówi doktor. Odtworzyć ma się także roślinność, którą czebaczek zniszczył.
Jednak jeżeli to się będzie powtarzać to ekosystem może w użytku zamrzeć. – Wówczas bezpowrotnie stracimy przedmiot ochrony i coś, co tutaj funkcjonuje odkąd powstały ratajskie osiedla czyli od ponad 40 lat. To akt wandalizmu przyrodniczego – grzmią naukowcy i urzędnicy. Jego koszty przyroda ma spłacać nawet do 4 lat. – Nie nie wiemy, jaki efekt osiągnęliśmy. To się okaże za jakiś czas, ponieważ to jest proces długotrwały i kosztowny. – mówi Monika Rucka z Wydziału Klimatu i Środowiska UMP.
Koszt to dokładnie 14.040 zł brutto. – Składało się na to wypompowanie wody oraz nadzór specjalisty herpetologa. W związku z tym, że pojawiła się nowa oferta wykonania usługi, ZZM podjęło decyzję o przeznaczeniu środków na jej wykonanie. Należy nadmienić, że poprzedni odłów na wędkę elektryczną został wykonany za darmo. – informuje Ewelina Suska z Zarządu Zieleni Miejskiej.
Trwa procedura, która ma pomóc w wyryciu sprawcy. Grozi mu bardzo wysoka kara. – Kary na wpuszczenie do środowiska naturalnego gatunków inwazyjnych są bardzo wysokie, mówimy tutaj albo o wykroczeniu albo o przestępstwie. Może być naliczana administracyjna kara pieniężna w wysokości do miliona złotych. – informuje Monika Rucka. Przewidziana w takim przypadku jest też kara pozbawienia wolności od 3 miesięcy do 5 lat, nakłada je Regionalny Dyrektor Ochrony Środowiska.