W piątek 30 marca około godziny 20 na Żegrzu przy ul. Inflanckiej zaczęły pojawiać się policyjne wozy.
Zaniepokojenie mieszkańców wzbudził dodatkowo fakt, że na miejsce przyjechały również jednostki antyterrorystyczne, a ulica Inflancka została zamknięta dla ruchu. Niektóre osoby nie mogły dostać się do swoich samochodów.
Jeszcze tego samego wieczoru pojawiła się nieoficjalna informacja, że w bloku przy ul. Inflanckiej 63 może przebywać uzbrojony mężczyzna.
Zaczęto spekulować, że wziął on zakładników i doszło do strzelaniny.
Policja na tamtym etapie interwencji nie udzielała jeszcze żadnych informacji.
Jednocześnie antyterroryści pojawili się na dachu budynku. Na sąsiednim bloku na os. Polan swoje pozycje zajęli snajperzy.
W ciągu następnych godzin większość mieszkańców bloku została ewakuowana. Miasto podstawiło autobus, w którym lokatorzy dostali tymczasowe schronienie. Część osób przyjął kościół na Żegrzu. Później mieszkańcy udali się do swoich rodzin i przyjaciół w innych częściach miasta i miejscowościach.
Przez całą noc z piątku 30 marca na sobotę 31 marca trwało nerwowe oczekiwanie na to, jak zakończy się ta sytuacja.
W tym czasie trwały negocjacje z zabarykadowanym mężczyzną.
W sobotę rano niewiele się zmieniło. Mieszkańcy wracający ze święconką wypytywali uzbrojonych funkcjonariuszy o to, co się dzieje.
W ten sam dzień około 14, po 17 godzinach akcji, Policja wyprowadziła skutego mężczyznę z budynku. W bloku nie przetrzymywał żadnych zakładników. Ruch na Inflanckiej został wznowiony krótko po tym.
Obecnie wiemy już, że w piątkowy wieczór Policja została wezwana na ul. Inflancką do awantury. Zgłoszenia dokonała kobieta będąca partnerką mężczyzny. Pochodzący z Katowic 34-letni Kamil K., kłócił się z nią. Mężczyzna na widok nadchodzących funkcjonariuszy zabarykadował się w wynajmowanym przez siebie mieszkaniu.
Policjanci zauważyli, że ma ze sobą przedmiot przypominający broń. Wtedy na miejsce wezwali antyterrorystów.
Podczas negocjacji wielokrotnie groził, że wysadzi budynek w powietrze za pomocą materiałów wybuchowych, które rzekomo posiadał.
W mieszkaniu, w którym przebywał mężczyzna znaleziono zlikwidowaną plantację konopi indyjskich, gotową marihuanę oraz dwie sztuki broni gazowej. Nie było żadnych materiałów wybuchowych.
W niedzielę 1 kwietnia mężczyzna usłyszał zarzuty produkcji i posiadania narkotyków, niszczenia mienia, kierowania gróźb karalnych wobec partnerki, fizycznego i psychicznego znęcania się nad partnerką oraz zgwałcenia jej.
Jak na razie nie usłyszał żadnych zarzutów za czyny, których dopuścił się podczas akcji policyjnej.
Mężczyzna był już karany. Otrzymał wyrok 3 lat więzienia za napad. Nie stawił się jednak do zakładu karnego. Przez ostatnich siedem lat był poszukiwany listem gończym.